Śląska Atlantyda. 70 lat temu na dnie zbiornika goczałkowickiego toczyło się życie. A później... dzieci grały czaszkami w piłkę
Mieszkańcy dawnego Zarzecza rozpierzchnięci są po całym kraju, ale ich wspomnienia o wiosce zebrała 10 lat temu w dokumencie „Zatopione w pamięci” Aleksandra Fudala-Barańska z Chorzowa, reżyserka filmów o tematyce historycznej m.in. „Tragedia Górnośląska 1945”, „W pogardzie i chwale. Wojciech Korfanty” czy „Szlakiem śląskich powstańców”.
– Na historię Zarzecza natrafiłam przypadkiem w internecie. Zafascynowało mnie zaangażowanie jego dawnych mieszkańców w kultywowanie pamięci – wciąż się spotykają nad brzegiem jeziora, organizują przyjęcia, wydają gazetę, prowadzą kronikę. Tę miłość zaszczepili też młodszemu pokoleniu - jedna z takich osób napisała o Zarzeczu pracę magisterską – powiedziała PAP w 2013 roku Aleksandra Fudala-Barańska, dziennikarka i wykładowca akademicki.
Zobacz zdjęcia nieistniejącej już wioski:
Makabryczne relacje
To pamiętniki zaprowadziły ją do Towarzystwa Miłośników Zarzecza w Chybiu, zrzeszającego zarówno mieszkańców, którzy budowę zbiornika pamiętają, jak i kolejne pokolenia zarzeczan. Film powstawał przez trzy lata. Jak opowiadała reżyserka, niektóre fakty odkryte podczas realizacji były wręcz makabryczne.
– W Zarzeczu był cmentarz, który trzeba było przenieść, robili to więźniowie, bo w takim smrodzie nikt inny nie mógł pracować – opowiada reżyserka. – Ludzi trzeba było upijać, żeby byli w stanie zwłoki przenosić – dodaje. Co gorsza, po latach okazało się, że cmentarzysko nie zostało należycie uprzątnięte. – Dochodziło do sytuacji, że dzieci na brzegu jeziora kopały czaszki jak piłki. Wówczas podjęto decyzję o zabetonowaniu dna jeziora – opowiada Fudala.
Tak zaczęto burzyć wieś
Latem 1954 r. mieszkańcy Zarzecza otrzymali urzędowe nakazy opuszczenia domów. To miejsce miał zająć Zbiornik Goczałkowicki – największa inwestycja PRL-owskiego planu sześcioletniego. Do dziś to też największy zbiornik wody pitnej dla mieszkańców Śląska i Zagłębia.
Na dnie przyszłego zbiornika rolnicy po raz ostatni zbierali plony, dzieci kończyły ostatni rok w zarzeckich szkołach. Potem do wsi przyjechała armia junaków, a z nią spychacze. Gospodarze w pośpiechu ładowali dobytek, gdy budowlańcy obracali wszystko w gruz. Ci, którzy zwlekali z wyprowadzką, wielu rzeczy nie zdążyli zabrać.
Rozebrano 340 domów, kościół, dwie szkoły, dwie remizy. Wykarczowano lasy. Cmentarz w pośpiechu ekshumowali więźniowie, toteż kiedy w 1992 roku wody opadły, odsłoniły resztki nagrobków i ludzkie szczątki.
Mieszkańców Zarzecza rozlokowano – jak skrupulatnie policzono – w 72 miejscowościach Śląska i Małopolski. Paradoksalnie to tragiczne zdarzenie nie osłabiło, ale umocniło więź między wygnańcami. „Ta miejscowość chyba naprawdę była bardzo ładna, pełna zieleni. Była też niewielka, a mieszkańcy byli ze sobą zżyci. Do utrzymania więzi przyczynił się też pewnie fakt rozproszenia ich po tylu miejscowościach – nie czuli się tam u siebie, więc podtrzymywali dawne kontakty” – mówiła Aleksandra Fudala-Barańska
Dawni zarzeczanie powołali Towarzystwo Miłośników Zarzecza, które organizuje doroczne zjazdy nad brzegiem zbiornika, wydaje pamiętniki ze wspomnieniami, książki o zalanej ojcowiźnie, zarzecką gazetę, organizuje wystawy...
Obecnie Towarzystwo Miłośników Zarzecza liczy ogółem 98 członków, w tym 54 członków honorowych, zasłużonych dla stowarzyszenia.
Przymusowe wysiedlenia
Zarzeczanie, bo tak nadal o sobie mówią dawni mieszkańcy wioski, doskonale jeszcze pamiętają wysiedlenia. – Wszystko działo się od kwietnia do listopada 1954 roku, o tym, że będziemy musieli się wynieść, wiedzieliśmy od 1953 roku – wspominała 13 lat temu w rozmowie z dziennikarzem Dziennika Zachodniego Hermina Przemyk, zarzeczanka, która prowadziła Towarzystwo Miłośników Zarzecza. Łącznie przesiedlono 458 gospodarstw domowych, m.in. do Bielska Białej, Pszczyny, ale także na ziemie odzyskane. Ówczesne władze wysiedlonym zaoferowały jednak rekompensatę.
– Mieszkańcy otrzymali ziemię pod budowę nowego domu oraz materiały budowlane, a jeśli ktoś nie miał możliwości postawienia domu, został skierowany do tzw. domków fińskich. Te powstały m.in. w Jasienicy. Mieszkańcy mogli też przenieść się na ziemie odzyskane.
Mimo, że zarzeczanie pogodzili się już ze stratą swojej miejscowości, podejrzewają, że zalanie wsi było poniekąd decyzją polityczną. – Zarzecze zawsze było osadą bardzo religijną, czemu mało przychylne były ówczesne władze. Może to było powodem, dla którego to właśnie Zarzecze zostało zalane – wspominała w roku 2013 pani Hermina.
Plany, aby na Wiśle powstał zbiornik i zapora, opracowali już Niemcy w 1939 roku, ale miał on powstać na niezamieszkanych terenach w okolicach Bestwiny.
Zarzecze – to była piękna wioska!
Bo Zarzecze nie było wioską byle jaką. Pierwsze wzmianki sięgają 1223 roku. – Pierwsi mieszkańcy Zarzecza to byli bogaci górale, wypasali tutaj bydło, bo były tutaj bardzo żyzne łąki – opowiadała Hermina Przemyk. – Potem gmina się rozrastała, przybywało ludzi. Mieliśmy dwie szkoły dla 400 i 100 dzieci, w gminie były też dwa murowane kościoły – wyliczała pani Hermina. – Do tzw. kaplicy gołyskiej odbywały się pielgrzymki.
Przypominamy materiał opublikowany 10 lat temu, we wrześniu 2013 roku, w serwisie NaszeMiasto.
Nie przeocz
- Luksusowa willa Edwarda Gierka popadła w ruinę. Dziś w jej miejscu rośnie las...
- Budowa S1 Dankowice - węzeł Suchy Potok. Najnowsze ZDJĘCIA pokazują ogrom inwestycji
- Górnik Zabrze: Czwarta trybuna rośnie w górę! Zaczął się kolejny etap budowy ZDJĘCIA
- GKS Katowice świętuje 60. urodziny. Zobaczcie zdjęcia z wielkiej gali
Musisz to wiedzieć
Archeologiczna Wiosna Biskupin (Żnin)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?