Oko za oko, naród za naród. Aba Kowner i „Mściciele” z Wilna

Wojciech Rodak
Wojciech Rodak
Oddział „Mścicieli” w Wilnie: Jakow Prenner (stoi drugi od lewej), Aba Kowner (w środku), Witka Kampner (stoi pierwsza z prawej)
Oddział „Mścicieli” w Wilnie: Jakow Prenner (stoi drugi od lewej), Aba Kowner (w środku), Witka Kampner (stoi pierwsza z prawej) GFH Archives
Był syjonistą. Pierwszy wezwał uwięzionych w gettach Żydów do walki z bronią w ręku przeciwko nazistom. Po wojnie założył tajną organizację, która miała wytruć miliony Niemców

Była mroźna sylwestrowa noc na przełomie 1941 i 1942 r. Całe Wilno witało nowy rok. Niemcy i ich litewscy kolaboranci pili za kolejne zwycięstwa Rzeszy. Polacy, wymęczeni latami represji trzech okupantów - za rychły koniec wojennego koszmaru. Tylko przeludnione i głodne żydowskie getto, usytuowane w samym centrum miasta, pogrążone było w żałobnej ciszy. Jego mieszkańcy od niemal pół roku żyli w stanie nieustannego napięcia. Przeszli piekło. W ramach kolejnych niemieckich akcji wywożono z Wilna zastępy Żydów. Taki los spotkał ponad 33 tys. z przeszło 50 tys. mieszkańców miasta wyznania mojżeszowego. Ich zrozpaczone rodziny i przyjaciele łudzili się, że trafili oni do obozów pracy. Nie dopuszczali do swojej świadomości, wbrew przerażającym opowieściom uciekinierów z miejsc kaźni, że wywożonych masowo mordowano, głównie w podwileńskich Ponarach.

Nie wszyscy jednak ulegli zgubnemu myśleniu życzeniowemu. Wśród młodszych mieszkańców getta pojawił się człowiek, który wcześniej niż inni wyczuł intencje władców III Rzeszy i postanowił wyrwać Żydów z bierności wobec prześladowców - był nim 23-letni Aba Kowner, miejscowy lider syjonistycznej Ha-Szomer Ha-Cair. Tuż po północy, w czasie sylwestrowego spotkania przy ulicy Straszuna 2, wygłosił do kilkudziesięciu zebranych członków organizacji lewicowych przemówienie. Niski, chudy młodzian z burzą długich włosów okalających pociągłą twarz głośno odczytywał swój manifest w kompletnej ciszy.

Nie idźmy jak barany na rzeź! Młodzi, nie dawajcie wiary naszym prześladowcom. […] Żaden z uprowadzonych z getta do nas nie wrócił. Wszystkie drogi Gestapo prowadzą do Ponar, a Ponary to śmierć! - tu podniósł głos i kontynuował: - Odrzućcie złudzenia. Wasze dzieci, mężowie i żony nie żyją. Ponary to nie obóz - wszystkich tam zastrzelono. Hitler chce zabić wszystkich Żydów w Europie. Litewskich Żydów czeka zagłada w pierwszej kolejności. […] To prawda, że jesteśmy słabi i bezbronni, ale musimy stawić opór oprawcom! Bracia! Lepiej umrzeć jako wolny bojownik, niż żyć na łasce morderców! Brońcie się! Brońcie się do utraty tchu!

Po ostatnich słowach na sali długo panowała cisza. Po czym zebrani, jak wspominał jeden z uczestników, zaczęli półgłosem skandować. „Nigdy nie położymy gardeł pod nóż! Nigdy!” - powtarzał tłum, wpatrzony w ponure oblicze mówcy. Ten widział, że osiągnął swój cel - rozbudził w swoich ludziach ducha walki. Koniecznego, by przekuć słowa manifestu w czyn.

To historyczne przemówienie, pierwsze wzywające Żydów do stawienia oporu Niemcom w okupowanej Europie, sprawiło, że młodzież tłumnie dołączyła do tworzonej przez Kownera zbrojnej konspiracji. Powstała Zjednoczona Organizacja Partyzancka (jid. Farajnigte Partizaner Organizacje, FPO) była pierwszą i największą grupą zbrojną uformowaną na terenie zamkniętych żydowskich dzielnic. Dzięki niej setkom uciekinierów z litewskich gett najpierw udało się przetrwać Zagładę, a potem przedostać do Izraela. Oto losy tej niezwykłej i przy tym mocno kontrowersyjnej organizacji, a przede wszystkim jej charyzmatycznego lidera.

Urodzony przywódca

Aba Kowner urodził się 14 marca 1918 r. w Oszmianie (dziś północna Białoruś). Wywodził się ze znanej i bogatej rodziny żydowskiej osiadłej od wieków na Litwie. Jego ojciec, Izrael, wraz z braćmi zajmowali się handlem i wyceną biżuterii oraz drogich kamieni. Matka, Rachela, jak przystało na tradycyjną rodzinę, zajmowała się domem i dziećmi, czyli, oprócz Aby, jego starszym bratem Gieną i młodszym Michałem. Dom Kownerów był religijny, acz bardzo daleki od ortodoksji i, co szczególnie ważne, dla przyszłości naszego bohatera, silnie przesiąknięty ideą syjonizmu.

Aba Kowner i Szmarjahu-Szmerke Kaczergiński na ulicy wyzwolonego Wilna (lipiec 1944 r.)
Aba Kowner i Szmarjahu-Szmerke Kaczergiński na ulicy wyzwolonego Wilna (lipiec 1944 r.) GFH Archives

W wyniku zawieruchy I wojny światowej i rewolucji bolszewickiej rodzina Kownerów znalazła się na terenie Związku Sowieckiego. Nie był to kraj przychylny ani Żydom, ani tym bardziej „burżujom” i syjonistom. Dlatego też ojciec małego Aby szybko trafił do kazamat wszechwładnej Czeki. Wyszedł z nich po kilku miesiącach, wykupiony przez żonę i braci za ogromną łapówkę. Nic więc dziwnego, że wtedy Kownerowie, od zawsze parający się handlem, postanowili szukać szczęścia poza wrogim kapitalistom Krajem Rad. W 1926 r. udało im się wyjechać do Polski. Osiedli na ziemi przodków - w Wilnie. Mieście, które ze względu na doniosłą w żydowskim życiu religijnym i intelektualnym nazywano Litewskim Jeruzalem.

W II Rzeczypospolitej Kownerowie znów stanęli na nogi. Izraelowi dobrze szło w interesach. Niestety w 1932 r. zmarł on na gruźlicę, której nabawił się zapewne w bolszewickim lochu. Od tamtej pory rodzina żyła dużo skromniej. Jedyną żywicielką rodziny została matka Aby, która zaczęła prowadzić małą jadłodajnię.

Już jako nastolatek Aba Kowner wyróżniał się spośród swoich rówieśników. Chodził własnymi ścieżkami. W 1935 r. rzucił naukę w gimnazjum. Uznał, że przyjęte w nim metody nauczania są przestarzałe. Kształcił się sam, korzystając ze zbiorów obszernych wileńskich bibliotek. Pochłaniał wszystko - od najnowszych wówczas dzieł z dziedziny filozofii i psychologii po Talmud. Utrzymywał się z sam, udzielając korepetycji. Poza tym doskonalił swoje pióro. Wtedy powstały jego pierwsze wiersze.

Jednocześnie Kowner zaangażował się w działalność Ha-Szomer Ha-Cair (hebr. Młody Strażnik), żydowskiej organizacji skautowej, przygotowującej młodzież do osadnictwa kibucowego w Palestynie. Promowana przez nią ideologia była mieszanką syjonizmu i marksizmu. Ten ostatni komponent nie przeszkadzał bynajmniej Kownerowi, mimo iż jego rodzina tak wiele wycierpiała ze strony komunistów. Mało tego, młody Aba wkładał w działalność ruchu wiele energii. Jego charyzma i wysokie kompetencje społeczne sprawiły, że już w 1938 r. stanął na czele wileńskich struktur Ha-Szomer Ha-Cair. Stał się w żydowskim Wilnie znaną i poważaną osobą, co nie było bez znaczenia dla jego przyszłych poczynań.

Do września 1939 r. udało się Kownerowi zdać maturę i rozpocząć naukę w hebrajskim seminarium nauczycielskim. Wszelkie jego dalsze plany obrócił w perzynę najazd dwóch totalitaryzmów na Polskę. Przez kolejną dekadę młody syjonista musiał walczyć o przetrwanie i swój naród.

Granaty od zakonnic

Po upadku II Rzeczypospolitej Wilno znalazło się najpierw pod okupacją Litwinów. Do miasta napłynęły wówczas masy uciekinierów, w tym tysiące Żydów uchodzących przed wojskami III Rzeszy. Kowner zajmował się organizowaniem centrum pomocy uchodźcom Ha-Szomer Ha-Cair. Poznał wówczas swojego kolegę z warszawskiej filii ruchu, przyszłego przywódcę powstania w getcie warszawskim Mordechaja Anielewicza, który przez kilka tygodni przebywał w mieście.

W czerwcu 1940 r. Wilno, tak jak cała Litwa, znalazło się pod rządami Sowietów. Kierownictwo Ha-Szomer Ha-Cair zawczasu przygotowało się na ich nadejście, spodziewając się represji wobec członków ruchu. Zdecydowano się zawiesić jego otwartą działalność. Siatka organizacji miała trwać w rozproszeniu do czasu nadejścia „lepszych czasów”. Mimo to NKWD pilnie śledziło poczynania syjonistów, nie obyło się bez aresztowań. Szczęśliwie Kownerowi udało się zachować wolność. Pracował w fabryce zabawek i jednocześnie studiował rzeźbę w miejscowej akademii. Jednakże nie było mu dane dłużej zgłębiać tajniki tej sztuki.

22 czerwca 1941 r. III Rzesza zaatakowała Związek Sowiecki. Tym samym rozpoczęła się hekatomba ponad 50 tys. wileńskich Żydów. SS i SD, we współpracy z litewskimi kolaborantami, rozpoczęły wywózki ludności wyznania mojżeszowego do pobliskich Ponar, przedwojennej miejscowości letniskowej. Tam, w gęstym lesie, ofiary rozstrzeliwano, a ich ciała palono. Do grudnia 1941 r. wymordowano tam przeszło 33 tys. Żydów z Litewskiego Jeruzalem.

W śmiertelnym niebezpieczeństwie działaczom Ha-Szomer Ha-Cair pomogły koleżanki z bratniego polskiego harcerstwa - Irena Adamowicz i Jadwiga Druziec. Dzięki ich pośrednictwu Kowner wraz z kilkunastoosobową świtą schronił się za murami klasztoru Sióstr Dominikanek w podmiejskiej Kolonii Wileńskiej. Potem, w apogeum niemieckich masakr jesienią 1941 r., zbiegła tu także z getta reszta najbliżej rodziny naszego bohatera.

Aba Kowner w roli oficera politycznego Hagany. Przemawia do żołnierzy w kibucu Yad Mordechai (1948 r.)
Aba Kowner w roli oficera politycznego Hagany. Przemawia do żołnierzy w kibucu Yad Mordechai (1948 r.) Nakam codigo nuevo

W owym czasie za mury konwentu zaczęły przenikać pogłoski o straszliwych masakrach dokonywanych w Ponarach. Jednocześnie Kowner dowiedział się, że jego ukochana, 21-letnia Hadassa Kamińska, została tam wywieziona wraz z matką. Początkowo te wieści wstrząsnęły młodym i wrażliwym Abą. Znalazł się na skraju załamania. Po jakimś czasie doszedł do siebie - rozbudził się w nim bojowy duch, zasilany żądzą zemsty na prześladowcach narodu żydowskiego. Gdzieś w grudniu 1941 r., wraz z grupą najbliższych współpracowników, postanowili stworzyć w wileńskim getcie ruch oporu. Dlatego też opuścili bezpieczne mury klasztorne i wrócili do miasta, gdzie tymczasem wygasła fala niemieckiego terroru.

Niebawem konspiratorzy odebrali pierwszy „transport broni”. Dostarczyła im go do bramy dzielnicy żydowskiej sama siostra Bertranda, przełożona klasztoru Dominikanek w Kolonii Wileńskiej. Przekazała Kownerowi kilka granatów, które przemyciła pod habitem.

Razem przeciw wrogowi

Wspomniany na wstępie manifest wygłoszony przez Abę Kownera w sylwestrową noc, a potem rozpowszechniony w wileńskim getcie, otworzył negocjacje pomiędzy poszczególnymi ugrupowaniami politycznymi na rzecz utworzenia wspólnej organizacji zbrojnej. W ich efekcie 21 stycznia 1942 r. doszło do utworzenia Zjednoczonej Organizacji Partyzanckiej (FPO), w której skład weszły wszystkie najważniejsze żydowskie ruchy, w tym, poza Ha-Szomer Ha-Cair, Bund, Dror-Hehalutz, prawicowy Betar i komuniści. Warto podkreślić, że Wilno było jedynym miejscem, gdzie przeciwko Niemcom powstał tak szeroki ponadpartyjny front. Przypomnijmy, że nawet w obliczu totalnej zagłady warszawskiego getta tamtejsza żydowska lewica i prawica nie były zdolne do przezwyciężenia przedwojennych animozji. W kwietniu 1943 r. wystąpiły pod dwoma sztandarami - Żydowskiego Związku Wojskowego i Żydowskiej Organizacji Bojowej.

Na szefa FPO wybrano komunistę Icchaka Wittenberga, a jego zastępcami zostali Josef Glazman, były szef Betaru na Litwie Kowieńskiej, i Aba Kowner.

Podstawowym celem organizacji było przygotowanie powstania na wypadek, gdyby Niemcy rozpoczęli likwidację getta wileńskiego. W międzyczasie planowano jedynie przeprowadzenie drobnych akcji sabotażowych, by nie zwracać na siebie przedwcześnie uwagi Gestapo.

By cała akcja mogła odnieść sukces, konspiratorzy przede wszystkim potrzebowali broni. Zdobywali ją z kilku źródeł. Żydowscy robotnicy wykradali ją z olbrzymich niemieckich magazynów pod Wilnem, w całości lub częściach. Kupowali za zebrane w getcie fundusze od Polaków. Uruchomili także produkcję koktajli Mołotowa i min, według instrukcji z sowieckich podręczników wojskowych. W rezultacie tych zabiegów do lata 1943 r. FPO miała w arsenale kilka tuzinów pistoletów, kilkadziesiąt karabinów i niewiele karabinów maszynowych. A do tego jedynie niewielki zapas amunicji.

O ile organizacja cierpiała na deficyt militariów, o tyle kandydatów na bojowników był nadmiar. Przyjmowano więc tylko tych najlepszych, którzy zdali testy sprawnościowe. W efekcie do lata 1943 r. FPO liczyła około 250-300 ludzi, w tym bardzo wiele kobiet. Oprócz nich chęć uczestnictwa w przyszłym powstaniu deklarowało około 250 osób posiadających broń, a niebędących w strukturach konspiracji.

Oczywiście Kowner poszukiwał też sojuszników poza gettem. Podjął negocjacje z Armią Krajową, ale ta odmówiła mu pomocy. Polacy uważali, jak wyjaśnia izraelski historyk Icchak Arad, że FPO „była organizacją komunistyczną”, a więc wrogą. Siłą rzeczy jedynym sojusznikiem żydowskich konspiratorów pozostały promoskiewskie podziemie działające w Wilnie oraz sowiecka partyzantka, która coraz śmielej poczynała sobie w puszczach Litwy i Białorusi. Z tą ostatnią bojownicy pozostawali w stałym kontakcie, a nawet czasem wysyłali swoich ludzi, by zasilili jej szeregi.

Oddział „Mścicieli” w Wilnie: Jakow Prenner (stoi drugi od lewej), Aba Kowner (w środku), Witka Kampner (stoi pierwsza z prawej)
Oddział „Mścicieli” w Wilnie: Jakow Prenner (stoi drugi od lewej), Aba Kowner (w środku), Witka Kampner (stoi pierwsza z prawej) GFH Archives

Lato 1943 r. było dla FPO czasem gorzkich porażek. Najpierw w lipcu Gestapo, do spółki z szefem wileńskiego Judenratu Jakubem Gensem, doprowadziło do aresztowania i tajemniczej śmierci lidera organizacji Icchaka Wittenberga. Kierownictwo organizacji przejął po nim Kowner.

Potem, od 1 września, Niemcy rozpoczęli akcję ostatecznej likwidacji getta wileńskiego. Jednakże starannie przygotowany plan wywołania powstania zbrojnego zupełnie nie wypalił. Najpierw, na skutek denuncjacji, niemal połowa bojowników FPO została bez walki pojmana i wywieziona przez Niemców - wszystko przez to, że z tajnego arsenału nie dostarczono im na czas broni. Potem Kowner przegrał wojnę o rząd dusz w getcie z szefem Judenratu Gensem. Żydowscy cywile nie chcieli walczyć z okupantem, choćby z „łomami i kijami w rękach”, jak wzywał w nowym apelu szef FPO. Woleli wierzyć uspokajającym zapewnieniom Gensa, że trafią do obozów w Estonii, niż ruszać na pewną śmierć w walkach ulicznych. Wreszcie Niemcy - świadomi tego, iż powstańcy oczekują ich na umocnionych pozycjach - nie rwali się do zmasowanego uderzenia. Nie mieli potrzeby. Całą czarną robotę wykonywali za nich żydowscy policjanci, którzy na rozkaz prezesa Juderatu sami odstawiali poza getto ludność przeznaczoną do wywózki…

W obliczu tej sytuacji Aba Kowner nie widział sensu, by pozostawać w pustoszejącym getcie. Zdecydował wycofać swoich ludzi do lasu, by przyłączyć się do sowieckiej partyzantki. 23 września na czele 90 bojowników FPO wydostał się pod miasto kanałami. Ale pozostawił matkę, która niedługo potem wywieziona zginęła w jednym z obozów. Kowner nigdy sobie nie darował, że nie zabrał jej ze sobą.

Ocaleńcy z krwią na rękach

Następnie weterani FPO trafili do Puszczy Rudnickiej, olbrzymiego masywu leśnego położonego na południe od Wilna. Tutaj włączono ich w struktury działającej na miejscu od miesięcy silnej partyzantki sowieckiej. Kowner, któremu komuniści nie bardzo ufali, został jedynie szefem niewielkiego oddziału ochrzczonego mianem „Mścicieli”.

Ogółem w całej puszczy przebywało około 600 żydowskich partyzantów. Jeśli chodzi o większość tej grupy, było to określenie na wyrost. Gros z nich stanowili uciekinierzy z różnych gett Litwy i Białorusi, w tym także kobiety i dzieci. Chcieli oni po prostu doczekać końca wojny pod ochronnym parasolem Sowietów, wśród swoich braci w wierze. Poza tym, o ile w ogóle mieli broń, to byli kiepsko wyszkoleni i nie nadawali się do uczestnictwa w poważniejszych akcjach. Dlatego też kierowane z Moskwy naczalstwo powierzało im inne zadania. Żydzi naprawiali buty, ubrania i broń bojowników z pierwszej linii. A poza tym zajmowali się rekwizycjami żywności po wsiach położonych na orbicie Puszczy Rudnickiej. Byli prawdziwą zmorą chłopów. Gdy mieszkańcy jednej z osad, Koniuchów, zbrojnie przeciwstawili się kolejnym rabunkom, ci zdecydowali się ich przykładnie ukarać. 29 stycznia 1944 r. sowieccy partyzanci, w tym żydowski oddział Jakowa Prennera, przeprowadzili pacyfikację wsi. W płomieniach podpalonych domów i od kul zginęło około 40 osób.

Aba Kowner nie wspominał dobrze współpracy z Sowietami w tym okresie. Poza wieloma upokorzeniami, które go spotkały, w wyniku intryg jednego z oficerów został nawet skazany na śmierć. Wykonanie wyroku ostatecznie odwołano, ale weteran syjonistycznej lewicy raz na zawsze stracił wiarę w dobre intencje komunistów z Kremla.

W lipcu 1944 r. Kowner i jego towarzysze wkroczyli razem z Armią Czerwoną do wyzwolonego Wilna. Ulice i domy getta były opustoszałe - panowała zupełna cisza. Z całej rodziny Zagładę przeżył tylko jego starszy brat Giena.

Mściciele

Aba Kowner został w swoim rodzinnym mieście do grudnia 1944 r. Następnie, razem ze swoją świtą z partyzantki, wyruszył przez pogrążoną w dogasającej wojnie Europę - a konkretnie przez Polskę, Rumunię i Austrię - do Włoch, by stamtąd udać się do Mandatu Palestyny, wyśnionej ojczyzny, w której zamierzał osiedlić się już przed wojną.

Po drodze jednak, gdy przebywał w północnych Włoszech, wraz z mniej więcej 50 były żydowskimi partyzantami założył tajną organizację Nakam (hebr. zemsta). Jej celem było wymordowanie 6 mln niemieckich cywilów, czyli tylu, ilu Żydów zginęło w czasie Zagłady - zgodnie z rzuconym przez Kownera hasłem „Naród za naród”. Grupa chciała tego dokonać, wpuszczając truciznę do systemów wodociągowych największych miast jak Hamburg, Monachium czy Norymberga. Kownerowi udało się nawet pozyskać konieczną ilość śmiercionośnych środków chemicznych w Palestynie. Kto wie, czy ten plan nie zostałby doprowadzony do końca, gdyby nie Brytyjczycy, którzy zatrzymali byłego szefa FPO, gdy wracał z niebezpiecznym ładunkiem do Europy. Przyczyną jego aresztowania były kiepsko podrobione dokumenty. Niemniej jednak Kowner, na wszelki wypadek, wyrzucił pojemnik z kompromitującą zawartością do morza.

Nakam miała przeprowadzić także inne akcje mające na celu uśmiercenie niemieckich cywilów. Lecz według wiedzy, którą obecnie dysponujemy, ostatecznie nie udało się jej zamordować nikogo.

Na froncie i w kibucu

W 1946 r. Aba Kowner zamieszkał na terenie Mandatu Palestyny, w kibucu Ein HaHoresh w Netanii. Zamieszkał tam wraz ze swoją żoną, towarzyszką jeszcze z Puszczy Rudnickiej, Witką Kampner. Dochował się z nią dwójki dzieci.

Podczas pisania tego artykułu opierałem się głównie na biografii Aby Kownera autorstwa prof. Diny Porat, historyczki związanej z Instytutem Yad Vashem.
Podczas pisania tego artykułu opierałem się głównie na biografii Aby Kownera autorstwa prof. Diny Porat, historyczki związanej z Instytutem Yad Vashem. Niestety powyższa pozycja nie jest wolna od błędów i często razi brakiem obiektywizmu - jest oparta niemal wyłącznie na wspomnieniach żydowskich weteranów. Roi się w niej od kontrowersyjnych opinii o polskim podziemiu "The Fall of a Sparrow: The Life and Times of Abba Kovner”

W 1948 r. jako oficer polityczny Brygady Giwati uczestniczył w zwycięskiej wojnie o niepodległość Izraela. Dał się wtedy poznać jako kontrowersyjny antyarabski propagandysta.

Do końca życia działał w lewicowej partii Mapam i ruchu Ha-Szomer Ha-Cair. Nigdy nie wybaczył Niemcom zbrodni, jakich dopuścili się w czasie II wojny światowej na Żydach. Protestował, ilekroć następowało ocieplenie stosunków pomiędzy RFN a Izraelem.

Uczestniczył w pracach nad powstaniem wielu muzeów poświęconych Holokaustowi i Żydom na całym świecie, m.in. Muzeum Diaspory w Tel Awiwie.

Był autorem wielu tomików poezji i powieści, m.in. o wojnie izraelsko-arabskiej.

Swoje niezwykle bujne życie Aba Kowner zakończył 25 września 1987 r. w wieku 69 lat. Ostatnią bitwę przegrał z rakiem płuc.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na naszahistoria.pl Nasza Historia